Tuesday, December 25, 2007

Władysław Bartoszewski - dla Frankfurter Allgemeine Zeitung

Władysław Bartoszewski uważa, że zwycięstwo Donalda Tuska w wyborach parlamentarnych stwarza bardzo obiecujące perspektywy dla stosunków polsko-niemieckich. W wypowiedzi dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung" były szef dyplomacji stwierdził, że nowy rząd zadba o to, aby przeciwnicy Niemiec w Warszawie stracili swoje wpływy.


Do grona - jak to określił - „germanofobów" profesor Bartoszewski zaliczył pełnomocnika MSZ-tu do spraw stosunków z Niemcami Mariusza Muszyńskiego. Odnosząc się do debaty na temat powstającej w Berlinie placówki poświęconej powojennym wypędzeniom, były minister spraw zagranicznych zapewnił, że Polska będzie gotowa do rozmów na ten temat z Niemcami. Zastrzegł jednocześnie, że gdyby w kierownictwie ośrodka miała znaleźć się szefowa Związku Wypędzonych Erika Steinbach, byłoby to dla Polski nie do przyjęcia.

„Frankfurter Allgemeine Zeitung" przypomina w tym kontekście wypowiedź ministra kultury Kazimierza Michała Ujazdowskiego, który w ubiegłym tygodniu w Berlinie skrytykował niemiecki rząd za prowadzenie prac nad koncepcją placówki. Ujazdowski zarzucił Niemcom przygotowywanie „jednostronnej, narodowej" inicjatywy i popieranie działań Eriki Steinbach.

Frankfurcki dziennik wskazuje na tej podstawie różnicę w podejściu do polsko-niemieckiego dialogu między rządem byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego a otoczeniem Donalda Tuska.„Ta różnica nie mogła być większa" - konkluduje „Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Monday, December 24, 2007

To wy macie przeprosić!

To wy macie przeprosić!
Andrzej Echolette




Podczas ubiegłotygodniowej wizyty delegacji polskiej w Knesecie izraelscy deputowani dali popis antypolskiej propagandy, oskarżając nasz kraj o mordowanie Żydów i zagarnięcie mienia. Żądano również od Polski przeprosin za doznane krzywdy i zwrotu mienia żydowskiego. Minister Bartoszewski nie zdobył się na stanowczą krytykę tych oszczerstw.

To wy macie przeprosić!

Przebieg wypadków był następujący. Minister Bartoszewski, wraz z członkami polskiej delegacji (m.in. poseł Maciej Jankowski), przysłuchiwali się sesji parlamentu izraelskiego poświęconego stosunkom polsko-izraelskim. Debata została zdominowana przez wystąpienia antypolskie. Wiceprzewodniczący Knesetu - Reuven Rivlin, reprezentujący partię Likud, grzmiał z trybuny: Jest wielu Polaków, którzy brali udział w mordowaniu Żydów. Sam fakt, że Polska była okupowana, nie zwalnia jej od odpowiedzialności za zbrodnie dokonane na jej terenie. Nowa, demokratyczna Polska powinna się skonfrontować ze swoją przeszłością i wyrównać krzywdę, która była dokonana w tym kraju. Ponadto Polska ma obowiązek powstrzymać mordowanie narodu żydowskiego przez palestyńskich ekstremistów, a naród polski musi przebyć długą drogę, żeby spojrzeć w oczy żydowskiemu.

Zapłacić, zwrócić mienie

A jak wyrównać te krzywdy? Najlepiej - jak to u Żydów - pieniędzmi, bądź zwrotem "zagrabionego" mienia, jak tego zażądał poseł Josef Paricki: W ramach wyrównywania rachunku krzywd rozwiązanie powinna znaleźć kwestia mienia żydowskiego, także prywatnego. Mienie to zostawili w waszych rękach ludzie, którzy wierzyli, że idą do jakiegoś obozu pracy.

Na tę wypowiedź należy zwrócić szczególną uwagę. Paricki z jednej strony broni postępowania Niemców z ludnością żydowską, jednocześnie oskarżając Polaków o przejmowanie w czasie okupacji majątków od Żydów. Co w domyśle oznacza: Polacy współpracowali z Niemcami nazistowskimi w zagładzie Żydów.

Czerwony Jankowski, a Bartoszewski prawie w piachu

Co prawda inni politycy żydowscy - w tym: Dyrektor Instytutu Yad Vashem Szewach Weiss - próbowali łagodzić sytuację. Nie zmienia to jednak opinii, że mieliśmy do czynienia z precyzyjnie przygotowaną akcją przeciwko Polsce. Tak Izrael uczcił kolejną rocznicę wznowienia stosunków dyplomatycznych z Polską. Traktując ją jak swego poddanego.

A było to tym łatwiejsze, że polska delegacja w zasadzie nie reagowała i nie broniła dobrego imienia Polski. Tak przynajmniej wynika z relacji w mediach. Poseł Jankowski zrobił się co prawda czerwony na twarzy (co było widać w telewizji), ale nie wystąpił przeciwko żądaniom deputowanych Knesetu, choć w polskim Sejmie ma zawsze bardzo dużo do powiedzenia na temat tzw. wartości demokratycznych i patriotyzmu. Z kolei szef polskiego MSZ po incydencie właściwie schował głowę w piasek. Niezręcznie potem próbował tłumaczyć, dlaczego nie zareagował: To byłby początek bardzo przykrej dyskusji. Wykażemy dużą kulturę i nie będziemy wiązali rocznicy wznowienia stosunków dyplomatycznych z zachowaniem poszczególnych posłów.

Od kiedy to brak reakcji na zniesławianie państwa polskiego nazywa się dużą kulturą? Chyba raczej należałoby to określić zupełnie inaczej - strachem przed narażeniem się stronie izraelskiej. Wyobraźmy sobie bowiem - i takie opinie pojawiały się w Internecie - jaka by była reakcja władz polskich i Bartoszewskiego (nie mówiąc o Izraelu), gdyby któryś z posłów polskiego Sejmu zaczął przypominać żydowskie zbrodnie przeciwko Polsce i żądać za nie zadośćuczynienia Narodowi. Pełno byłoby słów potępienia i posądzeń o "antysemityzm".

Nie kłamstwo, a błędna interpretacja

Wcześniej Bartoszewski wypowiadał się na Uniwersytecie w Jerozolimie. Minister odniósł się do kwestii zwrotu mienia żydowskiego, jego zdaniem regulacje muszą uwzględniać aspekt historyczny, możliwości Polski i problemy socjalne wynikające z reformowania Polski. Nie może być teraz na odwrót, że mienie będzie zwrócone tylko Żydom, a gojom nie. Podkreślił również patriotyzm polskich Żydów w 1939 r.: 1 września 1939 r. Żydzi pierwszy raz stawili opór hitlerowcom jako polscy żołnierze, trafiali do niewoli, ginęli, bo byli polskimi obywatelami i patriotami, i to nas łączy raz na zawsze. Mówił, że Polska była miejscem zagłady Żydów, ale Polacy nie byli za nią odpowiedzialni, choć zdarzały się epizody, kiedy brali w tym udział. Tego nie kwestionujemy i nie ukrywamy. Stwierdzenia o współodpowiedzialności Polaków za holokaust są raczej uznawane za niepoprawną interpretację niż za kłamstwo historyczne. Z takim stanowiskiem Polacy nie mogą się zgodzić, tak jak nie godzą się z kłamstwem oświęcimskim.

Dlaczego później ministrowi zabrakło na oficjalnym forum izraelskim tej konsekwencji?

Hucpiarstwo Michnika

Każdy kraj ma swoich oszołomów, którzy wypowiadają opinie skrajnie nierozumne. Taki właśnie charakter miały wypowiedzi izraelskich oszołomów w Knesecie. Obwinianie narodu polskiego za zbrodnię holocaustu, żądanie od rządu polskiego, by poczuwał się do odpowiedzialności za tę zbrodnię - to głupota i podłość równa głupocie i podłości antysemitów. Na szczęście taka głupota jest coraz rzadsza - tak w Polsce, jak i w Izraelu.

Tak zareagował na wydarzenia w Knesecie Adam Michnik w "Gazecie Wyborczej" z 29 listopada. Wyjątkowy to popis faryzeizmu. To wszak "Gazeta Wyborcza" stoi w pierwszej linii propagandy antypolskiej, opluwania polskości i Kościoła katolickiego. Michnik, w którego "Gazecie" wielokrotnie pojawiały się teksty oskarżające Polaków o udział w holokauście (począwszy od słynnego tekstu Michała Cichego o mordowaniu Żydów przez Powstańców Warszawskich, a na tekstach udowadniających "polską winę" w zagładzie ludności żydowskiej w Jedwabnem, skończywszy), przywdziewa się w szaty (rzekomego oczywiście) obrońcy Polski. Choć w rzeczywistości on i jego "Gazeta" reprezentują opcję, którą Krystian Brodacki w "Tygodniku Solidarność" (nr 48/2000) charakteryzuje w następujący sposób: Adam Michnik w swoim organie zajmuje się nader często Polakiem i polskością, jeżeli nie sam, to piórami swoich dworzan, którzy (...) nigdy nie zbaczają z jedynie słusznej drogi, wytyczonej przez taką oto myśl złotą: narodowość polską cechują zaściankowość i ciemnota, ksenofobia i głupota, nietolerancja i rasizm, z antysemityzmem na czele. Dlatego ze wszystkich sił swoich walczyć trzeba z polskim stylem życia, z polską tradycją, z polską religijnością, z polskim romantyzmem. Mówiąc krótko: trzeba przerobić Polaka na nie-Polaka, bo tylko wtedy będzie można się z nim dogadać, iżby był powolny decyzjom wyższym i dał sobie wyjąć nie tylko jedno żebro, ale choćby i wszystkie.

To oni muszą przeprosić!

Podczas wystąpień w Knesecie wielokrotnie pojawiał się postulat zadośćuczynienia przez Polskę Żydom za ich cierpienia i przeproszenia ich za przeszłość. Do tego czasu Polacy nie będą mogli spojrzeć w oczy narodowi żydowskiemu.

A tymczasem to Żydzi powinni przeprosić nas za swoje czyny z ostatniego ponad półwiecza. Obszernie pisałem na ten temat w "Naszej Polsce" w 1999 r. Teraz więc przypomnienie tylko kilku zasadniczych faktów. Należy o nich ciągle pisać, nie tylko dlatego, że kwestie te, pozostając nieuregulowanymi, są nadal aktualne, ale również ze względu na narastającą falę oskarżeń Polaków o mordowanie Żydów i współuczestniczenie w holokauście.

Parlamentarzyści izraelscy żądali od ministra Bartoszewskiego zadośćuczynienia za doznane od Polaków krzywdy. Tymczasem jeżeli ktoś ma moralne, i nie tylko, prawo do żądania odszkodowań za straty poniesione w okresie wojennym i powojennym - to są to nie Żydzi, a Polacy, którym za wielowiekową tolerancję i gościnność w stosunku do Żydów ci ostatni - w większości, gdyż byli i Żydzi patrioci, również mordowani przez swoich "braci" - w ciągu ostatnich siedemdziesięciu lat odpłacili morderstwami, zaborem mienia i współudziałem w rozbiorze Państwa Polskiego z roku 1939.

Tak więc odszkodowania te należą się żyjącym jeszcze ofiarom i ich spadkobiercom za m.in.:

* żydowskie zbrodnie ludobójstwa na Kresach Wschodnich w latach 1939-1941 i kolaborację z Sowietami oraz likwidację fizyczną ludności polskiej;

* podobne działania ludności żydowskiej na polskich terytoriach okupowanych przez Niemcy; oraz za kolaborację Żydów z niemieckimi władzami obozowymi w obozach koncentracyjnych (np. Majdanek, Auschwitz) przy mordowaniu Polaków;

* zbrodnie na ludności polskiej dokonywane przez oddziały tzw. Armii Ludowej i Gwardii Ludowej, których dowódcy mieli często pochodzenie żydowskie, a po 1944 r. zostawali funkcjonariuszami władzy komunistycznej;

* eksterminację narodu polskiego po 1944 r. i terror komunistyczny wprowadzony przez żydowskich funkcjonariuszy tzw. Polski lubelskiej, wywodzących się m.in. ze Związku Patriotów Polskich. Już po tzw. wyzwoleniu to osoby narodowości żydowskiej kierowały komunistycznym aparatem bezpieczeństwa;

* tzw. morderstwa sądowe dokonane na polskich patriotach przez komunistyczno-żydowski aparat bezpieczeństwa. Ofiary te dzielą się na: ofiary bezpośredniego terroru NKWD i wojsk sowieckich, ofiary UB, IW, KBW, aparatu sądowego i prokuratorskiego, skazane wyrokami bądź zamordowane. Nie można zapominać także o ofiarach pośrednich, a więc osobach, których wprawdzie nie skazano na śmierć i nie zamordowano, ale które wskutek tortur i przeżyć więziennych przedwcześnie zmarły (np. żołnierze-górnicy zsyłani do kopalń uranu). Można założyć, iż liczba ofiar wynosi kilkaset tysięcy. "Mordercami sądowymi" byli w przeważającej części właśnie Żydzi: sędzia Maria Gurowska (z domu Sand, córka Moryca i Frajdy z domu Einsenman) prowadziła sprawę i skazała na śmierć gen. Augusta Emila Fieldorfa ps. "NIL"; kpt. Stefan Michnik orzekał w sprawach m.in. Zefiryna Machalli, płk. Maksymiliana Chojeckiego i nadzorował wykonanie kary śmierci na rotmistrzu Andrzeju Czaykowskim - "cichociemnym" i powstańcu warszawskim; Oskar Karliner, oskarżyciel m.in. w procesie kierownictwa PPS-WRN w dniach 5-15 listopada 1948 r., od marca 1954 r. - szef Zarządu Sądownictwa Wojskowego; Helena Wolińska; kpt Zygmunt Linauer; Stefan Kuhl (zwany "krwawym Kuhlem"), szef Głównego Zarządu Informacji WP od 25.04.1947 do 6.06.1950 r.; płk Maksymilian Lityński;

* za zabór mienia uwięzionych i zamordowanych patriotów polskich.

Szczególne słowa przeprosin należą się wszystkim Polakom za:

* ukazywanie Polaków w propagandzie żydowskiej jako "antysemitów", twórców "polskich obozów koncentracyjnych", w których wspólnie z Niemcami mordowaliśmy Żydów. Najgłośniejsze przykłady takiej kłamliwej, antypolskiej propagandy to: Shoah! Lanzmana (którego obrońcą i propagatorem był Jacek Kuroń), Shtetl, komiks Maus, książki Urisa (np. Miła 18), Lista Schindlera Stevena Spielberga. A w Polsce m.in.: Wielki Tydzień Andrzeja Wajdy, twórczość Izabeli Cywińskiej, "Kabarecik" Olgi Lipińskiej;

* za ochraniane oprawców stalinowskich pochodzenia żydowskiego, mieszkających w Izraelu przed postawieniem ich przed niezawisłym sądem Rzeczypospolitej;

* za uporczywe, mimo protestów i wykazywania kłamliwości tych twierdzeń, oskarżanie Polaków o brak pomocy Żydom podczas tzw. powstania w getcie i bierność wobec cierpienia ludności żydowskiej w okupowanej Polsce. Tymczasem to Polska była jedynym krajem w Europie, gdzie okupant niemiecki wprowadził karę śmierci za pomoc Żydom. Świadectwem ogromnej pomocy Polaków dla Żydów w okresie okupacji niemieckiej są chociażby przyznawane co roku medale "Sprawiedliwi wśród narodów świata", gdzie najliczniej reprezentowani są właśnie Polacy;

* za zawłaszczanie martyrologii narodów całego świata, w tym szczególnie Polaków z lat 1939-1945, i czynienie z niej swoistej "religii holokaustu". Twierdzenie, iż tylko ludność żydowska była ofiarą Niemców (mamy z tym do czynienia m.in. w przypadku obozu Auschwitz) i pomijanie Polaków jako grupy narodowościowej mordowanej w obozach koncentracyjnych (Muzeum Holocaustu w Nowym Jorku);

* za żądania usuwania Krzyży z miejsc kaźni Polaków;

* świadomą i programową demoralizację młodzieży polskiej w okresie powojennym: fałszowanie dziejów Polski w podręcznikach historii (Andrzej Garlicki).

Dopóki nie usłyszymy przeprosin ze strony Żydów, ustawienie stosunków wzajemnych na normalnym poziomie nie będzie możliwe.

Andrzej Echolette

Andrzej Echolette, Nasza Polska, 2001-03-31

Monday, December 17, 2007

Spory wokół Bartoszewskiego


Spory wokół Bartoszewskiego

Władysław Bartoszewski w nagrodę za swe skrajnie tendencyjne zaangażowanie po stronie PO w kampanii wyborczej otrzymał z rąk Donalda Tuska nagrodę w postaci nominacji na sekretarza stanu w Kancelarii Premiera. Pisze o tym szerzej Igor Ryciak w tekście "Bartoszewski, czyli cudowna broń Tuska" (dziennik "Polska" z 22 listopada). Mnożą się jednak i krytyki wystąpień Bartoszewskiego z ostatnich miesięcy, zwłaszcza użycia przez niego niedopuszczalnych obelg pod adresem inaczej myślących w sprawach politycznych, m.in. wyzwisk typu "bydło" i "dewianci". Wyzwisko Bartoszewskiego nt. "bydła" ostro napiętnował profesor UJ i naczelny redaktor krakowskich "Arcanów" Andrzej Nowak w tekście "Lobotomia demokracji. Czy możliwa jest zgoda bydła z niebydłem?" ("Wprost" z 9 grudnia). Z kolei Rafał Ziemkiewicz w felietonie "Nosił wilk...?" ("Rzeczpospolita" z 28 listopada) nawiązał do wystąpienia prezesa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego, żądającego od Bartoszewskiego przeproszenia 5 milionów wyborców PiS-u "za określenie ich przez Władysława Bartoszewskiego mianem Ťbydłať i upieranie się przy tej sprawie".
W sytuacji, gdy Bartoszewski jest sławiony przez Tuska jako "najpiękniejszy polski życiorys", zachęcam do lektury moich tekstów, bardzo mocno podważających to stwierdzenie: "Pytania do Władysława Bartoszewskiego" ("Nasz Dziennik" z 28 listopada) i "Panie Bartoszewski, niech Pan odda ten medal!" ("Nasz Dziennik" z 22 listopada). W tej ostatniej sprawie chodziło o przyjęcie przez Bartoszewskiego z rąk niemieckiego ministra spraw zagranicznych Klausa Kinkela złotego medalu ku czci Gustawa Stresemanna, niemieckiego ministra spraw zagranicznych z lat 20. i zarazem najzajadlejszego polakożercy owych czasów. Stresemann miał wobec Polski dużo większe roszczenia terytorialne niż Hitler i chciał doprowadzić Polskę do katastrofy gospodarczej poprzez wydaną nam z jego inicjatywy wojnę celną.

Jerzy Robert Nowak